Jeszcze niedawno nasze zdziwienie budziły zabiegi rybiego pedicure. Tymczasem japońscy lekarze i kosmetolodzy wprowadzają na rodzimy rynek kosmetyczny nowatorski i jednocześnie bardzo kontrowersyjny zabieg z wykorzystaniem żywych ślimaków.
13 lipca 2013 roku w jednym z tokijskich salonów kosmetycznych odbył się pokaz nowatorskiego zabiegu, podczas którego na twarzach klientek chodziły żywe ślimaki zostawiając na powierzchni skóry specyficzny śluz.
Mimo budzących opór wątpliwości co do kontrowersyjnej metody, specjaliści przekonują, że podczas godzinnego zabiegu na skórę działa wydzielina ślimaka zawierająca wyjątkowo cenne substancje chemiczne wspomagające zachowanie naturalnego piękna. Ślimaczy śluz to między innymi naturalne proteiny, kwas hialuronowy i niezbędne przeciwutleniacze.
Substancje te blokują proces starzenia się skóry, usuwają martwy naskórek, wspomagają utrzymanie wilgoci, zmniejszają stany zapalne w obrębie skóry, łagodzą skutki oparzeń a także leczą wysypki.
Podobno skutki działania ślimaczej wydzieliny są zdecydowanie bardziej widoczne, aniżeli efekty stosowania tradycyjnych kosmetyków i zabiegów kosmetycznych. Klienci, którzy doświadczyli tego oryginalnego zabiegu twierdzą, że do „spacerujących” po twarzy ślimaków można się przyzwyczaić, mimo iż na początku wrażenia są wyjątkowo zaskakujące.
Zabieg z wykorzystaniem ślimaków narazie można wykonać wyłącznie w najdroższych salonach SPA a i jego cena nie jest zbyt niska. Godzinna terapia naturalną wydzieliną ślimaka kosztuje nawet ponad 24 tysiące jenów, czyli około 240 dolarów amerykańskich.
Brak komentarzy