Świąteczna machina: przyjemność czy terror?
PO PROSTU ŻYCIE / 17 grudnia 2017

  Do świąt zosta­ło jesz­cze tyl­ko kil­ka dni. W gło­wie kłę­bią się dzie­siąt­ki świą­tecz­nych myśli, z któ­rych pra­wie wszyst­kie poprze­dzo­ne są sło­wa­mi „muszę” lub „trze­ba”. …Muszę kupić pre­zen­ty, trze­ba kupić cho­in­kę, muszę upiec mako­wiec, muszę posprzą­tać dom, muszę kupić ryby, trze­ba jesz­cze umyć okna, muszę zro­bić pie­ro­gi. Nawet opła­tek trze­ba jesz­cze zor­ga­ni­zo­wać. Nie wspo­mnę już o tym, że na to wszyst­ko naj­pierw muszę zaro­bić!   Czy jaki­kol­wiek przy­mus wpi­su­je się w tra­dy­cję świąt?   Nawet nie zagłę­bia­jąc się w ich chrze­ści­jań­ski wymiar, lecz postrze­ga­jąc świę­ta wyłącz­nie jako miłą tra­dy­cję spę­dze­nia cza­su w gro­nie naj­bliż­szych, robi­my z tego cudow­ne­go cza­su praw­dzi­wy ter­ror.   Ulegamy świą­tecz­nym rekla­mom, sta­je­my się try­bi­kiem w maszy­nie, któ­rą napę­dza mar­ke­ting, powin­ność, tra­dy­cja. Lecimy jak ćma do ognia.   Gdy już wyko­na­my wszyst­kie „trze­ba” i „muszę”, zabrak­nie nam sił na szcze­ry uśmiech, zaba­wę z dzieć­mi, na odwie­dze­nie rodzi­ny, na świą­tecz­ny spa­cer.   Pamiętajcie: Święta się odbę­dą bez wzglę­du na to, czy upie­cze­cie kil­ka pra­co­chłon­nych ciast, czy ryba zosta­nie poda­na na dwa czy na pięć spo­so­bów, czy na cho­in­ce znaj­dą się ozdo­by gla­mo­ur. Święta odbę­dą się nawet wte­dy, gdy na sto­le zabrak­nie ręcz­nie robio­nych pie­ro­gów, a okna będą brud­ne. Święta po pro­stu będą. I tyl­ko od Ciebie zale­ży, czy zapi­szą się w pamięci…

Wróć na stronę GŁÓWNĄ